Anna Wazówna i turnieje rycerskie. "Lato z Radiem" w Golubiu-Dobrzyniu

7/26/2022, 12:23:00 PM

Zamek Golubski to zabytek o bogatej historii, a jednocześnie miejsce, w którym współcześnie prowadzona jest intensywna działalność turystyczna i kulturalna. W poszukiwaniu tajemnic tego miejsca, wybrał się reporter "Lata z Radiem", Roman Czejarek.

Anna Wazówna i turnieje rycerskie. "Lato z Radiem" w Golubiu-Dobrzyniu

"Lato z Radiem" w Golubiu-Dobrzyniu cz. 1 (Lato z Radiem/Jedynka)

00:00

"Lato z Radiem" w Golubiu-Dobrzyniu cz. 2 (Lato z Radiem/Jedynka)

00:00

"Lato z Radiem" w Golubiu-Dobrzyniu cz. 3 (Lato z Radiem/Jedynka)

00:00

"Lato z Radiem" w Golubiu-Dobrzyniu cz. 4 (Lato z Radiem/Jedynka)

00:00

Golub-Dobrzyń został wybrany na kolejny przystanek trasy reporterskiej nieprzypadkowo. To miejsce ważne dla historii "Lata z Radiem". Golubski zamek był pierwszym, na którym w latach 70., zaczęto organizować rycerskie turnieje. W tym samym czasie rodziła się również kultowa audycja Polskiego Radia. - Słynny kasztelan, który tutaj wtedy rządził, zaprosił nas na ten pierwszy turniej. I później, przez tych czterdzieści kilka turniejów, towarzyszyliśmy im - wspomina Roman Czejarek.

Mój Ci On

Tradycyjny turniej rycerski, nie mógł odbyć się bez rycerza i białogłowy. Białogłowa wybierała swojego rycerza, rzucając białą chusteczkę, o którą toczyły się prawdziwe walki. Echa tego zwyczaju, pobrzmiewają we współczesnych rekonstrukcjach. - Jest taka konkurencja, w której rycerze zbierają, specjalną kopią, chusteczki które leżą na ziemi - tłumaczy Szymon Wiśniewski, nauczyciel historii i regionalista. Dodaje, że golubski zamek może poszczycić się niezwykłym eksponatem.

Wśród pokaźnej kolekcji armat, znajduje się bowiem kolubryna kmicicowa znana z filmu "Potop" Jerzego Hofmana. - Daniel Olbrychski grający Andrzeja Kmicica jedną ręką podciągał się, w drugiej miał specjalny ładunek, który wysadził w filmie armatę. Ale jak widzimy, u nas jest w bardzo dobrym stanie. Nawet w tym roku została specjalne odnowiona - podkreśla gość audycji. Dzięki temu, zwiedzający mogą przekonać się jak w XVII wieku wyglądało uzbrojenie.

Anna Wazówna, pani na włościach

W roku 1611, król Zygmunt III Waza nadał swojej siostrze Annie starostwo golubskie. Pełniła tę funkcję w latach 1611 - 1625. - Kiedy Anna Wazówna zarządzała, zamek zaczął tracić funkcje obronne, a przeistaczał się w renesansową rezydencję - wskazuje Natalia Becmer, przewodnik po golubskim zamku. Mury zwieńczono attyką, w narożnikach natomiast postawiono okrągłe wieżyczki nakryte kopułkami. Sprowadzono nowe meble, a także przedmioty codziennego użytku. 

Dziś, jak głosi legenda, Anna Wazówna powraca do swojej rezydencji. Na corocznym balu sylwestrowym, o północy, pojawia się rzekomo postać spowita w biel. To właśnie dawna pani, doglądać ma swojego zamku i bawiących się na nim gości. Inna legenda wiąże się z wnęka, w której Anna Wazówna miała swoje łoże. - Głosi, że jeżeli wejdzie się do tej wnęki i pomyśli życzenie, które nie będzie krzywdziło innych, to wtedy to życzenie się spełni - wspomina gość "Lata z Radiem".

Wojna golubska

Dziś wiemy, że król Zygmunt III Waza również pojawił się na zamku w Golubiu-Dobrzyniu. Przyjechał w maju 1623 roku. Owocem tej wizyty jest dzwon, który dziś znajduje się w golubskim kościele. - Król nakazał odlać go na pamiątkę tejże wizyty, jako dar dla siostry Anny i mieszkańców miasta - wyjaśnia Grzegorz Behling, przewodnik. Okolica już wcześniej stawała się jednak areną doniosłych, historycznych wydarzeń. Tak było choćby w roku 1422.

Wówczas, wybuchła kolejna wojna polsko - krzyżacka. Główną areną zmagań był właśnie Golub. A dlaczego dziś mówi się o "wojnie golubskiej"? - Polacy zdobyli praktycznie tylko zamek i miasto Golub, w ten sposób wymuszając na krzyżakach zawarcie pokoju - mówi Grzegorz Behling. Miało to miejsce nad jeziorem Mełno. - W wyniku tego pokoju, Polska niezbyt dużo zyskała. Więcej osiągnęła Litwa - nie ma wątpliwości rozmówca Romana Czejarka.

Skrzydła, które (nie)szumią

Przez lata, wokół polskiego oręża narosło wiele mitów. Jednym z najczęściej wykorzystywanych, zarówno literacko jak i filmowo, wątków jest ten dotyczący polskiej husarii. Marcin Szynkiewicz, rekonstruktor historyczny, zwraca uwagę, że przez wiele lat, charakter tej elitarnej jazdy ulegał przemianom. - Na początku, husaria była jazdą lżejszą, a z czasem stawała się jazdą coraz cięższą. Na początku było jedno skrzydło, później gdy husaria miała mniejsze znaczenie na placu boju, skrzydła były dwa - słyszymy.

Montowane były również do siodeł czy hełmów husarskich. By wyjaśnić sens mocowania takiego elementu, powstało wiele teorii. Najbardziej wiarygodna mówi, że rycerz dzięki skrzydłom, wydawał się większy. - Skrzydła nie szumiały, na pewno nie szumiały głośniej niż brzmiał tętent koni i stukająca zbroja - podkreśla gość "Lata z Radiem" i dodaje, że były to skrzydła ptaków drapieżnych, najczęściej orłów. Husarska zbroja, którą założył na siebie, waży natomiast około dwudziestu kilogramów. 

***

Audycja: Lato z Radiem

Prowadził: Maciej Kurzajewski

ReporterRoman Czejarek

Gość: Szymon Wiśniewski (nauczyciel historii i regionalista), Grzegorz Behling (przewodnik), Natalia Becmer (przewodnik po golubskim zamku), Marcin Szynkiewicz (rekonstruktor historyczny), Sara Szynkiewicz (rekonstruktorka historyczna)

Data emisji: 26.07.2022  

Godzina emisji: 9.00-12.00

mg

Powrót